Witam, w dzisiejszym wpisie pragnę przedstawić Państwu rewelacyjny jak na moje możliwości, wspaniały i bardzo użyteczny Bootloader dla procesorów z rodziny AtMega!
Jest to prosty w użyciu, zajmujący mniej niż 512 bajtów (256 słów), całkowicie darmowy (licencja MIT) otwartoźródłowy, łatwy w konfiguracji bootloader mający dość duże możliwości:
Komunikacja przez RS232, lub przejściówkę USB <-> RS232
Odczyt i zapis pamięci Flash
Podczas przesyłania danych w czasie zapisu pamięci flash sprawdzana jest suma kontrolna (XOR)
Odczyt i zapis pamięci EEPROM
Weryfikacja poprawności zapisu pamięci FLASH oraz EEPROM
Odczyt Fusebitów i Lockbitów
Sam inicjuje reset procesora
Graficzny interfejs (program z interfejsem konsolowym w drodze)
Ta sama wersja programu działa pod Windowsem(.Net Framework) jak i Linuxem (potrzebne Mono)
Witam w kolejnym arcyciekawym wpisie kulinarnym!
Dzisiaj przedstawiam przepis na flammkuchen czyli flammekueche, lub z francuska Tarte flambée lub z esperanto Flamkuko a przez mieszkańców południa potrawa ta nazywana jest pizzą północy. Pochodzi podobno z Niemiec, chociaż mieszkańcy Esperanto nie zgadzają się z tym i twierdzą zaciekle, że to ich narodowa potrawa co doprowadza do częstych zamieszek na granicy!
Flammkuchen przypomina trochę pizzę, ale nią zdecydowanie nie jest – ciasto bez dodatku drożdży jest bardziej chrupiące i szybsze w przygotowaniu, farsz pozbawiony barokowego przepychu jaki nieraz obserwujemy na przeróżnych pizzach składa się w zasadzie z trzech może nie specjalnie zdrowych, ale za to niesłychanie tanich składników jakimi są cebula, surowy boczek i śmietana:
06-Sie-2011 12:17, Canon Canon EOS 50D, 8.0, 19.0mm, 0.005 sec, ISO 400
Wszystko razem ugniatamy na jednolitą masę, taką, aby prawie w ogóle nie przyklejała się do rąk, jeśli by się okazała, za rzadka lub za gęsta dodajemy mąki lub wody!
Rozwałkowujemy ciasto na bardzo cieniutki placek i przenosimy na drewnianą łopatkę do pizzy. Tutaj musimy się na chwilę zatrzymać. Łopatka do pizzy jest niezbędna w tym przepisie, tak jak kamień do pieczenia pizzy, autor jest przekonany, że bez tych dwóch atrybutów kucharskich nie da się osiągnąć wystarczająco zadowalających efektów, ale oczywiście autor nie jest w przeciwieństwie do mistrza Miyagi nieomylny, w związku z czym może się okazać, że jest w błędzie. Zresztą temat kamienia do pieczenia, wraz z testem zostanie poruszony w jednym z kolejnych wpisów!
06-Sie-2011 12:34, Canon Canon EOS 50D, 8.0, 19.0mm, 0.005 sec, ISO 400
Cieniutki placek smarujemy gęstą śmietaną 18% i dekorujemy cienkimi plastrami surowego boczku (aby było łatwo uzyskać cienkie plasterki warto boczek wrzucić do zamrażalnika na godzinkę przed krojeniem!) i surowej cebuli. Wiele przepisów na naszą potrawę poleca by używać skwarek i podsmażonej cebuli jednak moim zdaniem w drastyczny sposób pogarsza to walory smakowe potrawy, wydłuża czas przygotowania i nie posiada żadnych zalet! Czytaj dalej!
No i stało się, po 3 latach okazała się konieczna zmiana hostingu, dla mlodedrwale.pl Niestety nie była ona spowodowana rosnącym zainteresowaniem moim blogiem ale malejącym zainteresowaniem dostawcy hostingu obsługą klienta!
W każdym razie przeprowadzkę połączyłem ze zmianą szablonu na: http://aquoid.com/news/themes/suffusion/ – bardzo polecam nawet jak się komuś nie podoba 🙂
Jeśli by drogi czytelnik zauważył jakieś błędy lub niedociągnięcia po przeprowadzce, proszę donosić!
Witam! W dzisiejszym odcinku zajmiemy się przeróbką KITowego obiektywu Canona (Canon 18-55 mm EF-S f/3.5-5.6 IS II) na bardzo fajny i wygodny obiektyw macro!
08-Sie-2011 16:40, Canon Canon EOS 50D, 2.8, 32.0mm, 0.004 sec, ISO 800
Dość popularnym a za razem tanim i dobrym sposobem na zwiększenie skali odwzorowania obiektywu jest jego odwrotne zamocowanie do korpusu aparatu za pomocą specjalnych pierścieni, dzięki temu zyskujemy bardzo dużą skalę odwzorowania (tym większą im mniejsza jest ogniskowa obiektywu!). Rozwiązanie to, mimo licznych zalet ma też poważną wadę – brak automatyki przysłony! Przy makrofotografii głębia ostrości jest bardzo mała, często więc zachodzi potrzeba przymknięcia przysłony, a przy pierścieniach odwrotnego mocowania nie ma o tym mowy! Można oczywiście przed odłączeniem “automatycznego” obiektywu od aparatu ustawić żądaną przysłonę, wcisnąć przycisk podglądu głębi ostrości, odkręcić obiektyw – przysłona pozostanie w ustalonej pozycji – i wtedy zamocować obiektyw odwrotnie. To dobry sposób, ale też ma znaczną wadę – przez mocniej przymknięty obiektyw trudno coś zobaczyć, nie mówiąc o ustawianiu ostrości – udaje się to tylko w ostrym słońcu lub przy użyciu silnego światła sztucznego!
Powyżej opisanych wad możemy uniknąć przerabiając obiektyw, tak by przenieść automatykę przysłony przy odwrotnym mocowaniu! Ceny obiektywów kitowych są bezczelnie niskie, szczególnie na rynku wtórnym, a egzemplarze z uszkodzonym autofokusem (a takie do przeróbki świetnie się nadają) są jeszcze tańsze, więc możemy bez większego strachu że stracimy fortunę jeśli coś pójdzie nie tak przejść do działania:
Małym śrubokrętem krzyżowym (Philips O, PHO – informacja dla znawców śrubokrętów 😉 ) odkręcamy 4 śrubki znajdujące się po stronie mocowania obiektywu:
08-Sie-2011 16:42, Canon Canon EOS 50D, 2.8, 50.0mm, 0.004 sec, ISO 800
Dalej odcinamy tasiemkę łączącą płytkę elektroniki obiektywu z kostką stykową – można też oczywiście ją wylutować, ale ja byłem na to zbyt leniwy 🙂 : Czytaj dalej!
W dzisiejszym wpisie postaram się namówić drogiego czytelnika do skosztowania prastarej (oczywiście my skosztujemy świeżą) Węgierskiej potrawy. Langosz, bo o nim będzie dzisiaj mowa, odziedziczył swoje imię po jednym z najpotężniejszych bogów z Panteonu znad Balatonu a mianowicie Langoszowi Gulaszowi. Oto jak w skrócie przedstawia się mit o Langoszu: Nieziemski Langosz Gulasz, spędzał wczasy nad Balatonem razem ze swoją dziewczyną o perłowych włosach. Pewnego dnia poczuł nagłą ochotę na kebaba, niestety, okazało się że w pobliskiej budzie z kebabami jest remanent, w związku z czym w budzie obok kupił taki placek z mąki ziemniaków i drożdży smażony na oleju. I placek ten zasmakował mu. I przychodził Langosz po ów placek codzień. I na jego cześć ów placek nazwano jego imieniem, ale dopiero jak wrócił z wczasów do domu bo obawiano się jego nieziemskiej reakcji. No cóż, jaki kraj, takie mity. Przejdźmy więc do rzeczy, co będzie nam potrzebne:
Ciasto:
mąka (4 szklanki)
woda (2 szklanki)
drożdże (pół kostki może być tj. 50g)
sól
2 – 3 rozgotowane ziemniaki (mogą być również kartofle, grule lub pyry w zależności od preferencji)
Dodatki smakowe w zasadzie według uznania, od pikantnych poprzez rybne aż do jagodowych, ale ja przedstawię moje 2 ulubione, do których będziemy potrzebowali:
czosnek
śmietana 18%
ser żółty
ostra papryka (jak diabli)
Zaczynamy od nalania sobie dużego kufla jasnego pełnego a następnie mieszamy drożdże z półszklanką wody i dodajemy łyżeczkę cukru. Ostygłe kartofle miażdżymy za pomocą prasy (wszelkie podobieństwo do osób i sytuacji jest naturalnie przypadkowe), dodajemy mąkę, wodę sól i drożdże ciągle popijając jasne pełne. Następnie ugniatamy to na jednolitą masę – rodzaj jakby ciasta. Gdyby okazało się, że ciasto jest za gęste lub za rzadkie dodajemy wody lub mąki.
Ja osobiście nie lubię się męczyć w związku z tym wyrobiłem sobie legitymację operatora maszyny do pieczenia chleba i użyłem owej maszyny do wyrobienia ciasta i taką opcję serdecznie polecam!
Wyrobionemu ciastu musimy dać chwilę na rozwój, więc w stawiamy je w ciepłe dalekie od codziennego gwaru miejsce i zabieramy się za dodatki:
Sos czosnkowy otrzymujemy mieszając śmietanę z czosnkiem. Czytaj dalej!